Naprawiałem dziś światła w nowym aucie. Żadne ono tam nowe, ale nieważne. Spięcie jakieś było i wraz z kierunkowskazem zapalało się światło stopu. Odkręciłem, widzę że plastik stopiony, że styki zaśniedziałe. Poczyściłem je, sprawdzam - wciąż źle. Na jednym styku luzy trochę, ale co, kostkę zmieniać? Nie mam przecież innej, a jechać mi się nie chcę. Gapiłem się tak chyba z godzinę, jak debil jakiś, bo ja gówno się znam na tych sprawach. Wreszcie pomysł! Może nie styka przez ten luz? I wtem przypomniał mi się odcinek MacGyvera, gdy Mac owinął bezpiecznik sreberkiem z gumy do żucia, wkręcił i nastała światłość. A co tam! Wziąłem sreberko od czekolady, wetknąłem, złożyłem, sprawdzam - działa! Się uśmiałem.
Przez parę minut moje ego było całkiem wysoko. Teraz już mi przeszło. Po prostu masy nie było.
Grand Imperial Porter na wieczór. Pyszota.
powiedzaaaaa, sobota, 03 marca 2012
Comments