Miałem wizję. Rewolucja, marsz proletariatu na Belweder jak w "Przedwiośniu". Idzie bydło w kominiarkach, rzuca koktajlami Mołotowa, krzyczy coś o kurwach u władzy, skręca na Wiejską, wdziera się do Sejmu i wyciąga za wszarz kilkuset posłów, prowadzi ich pod ogromną szubienicę i ryj za ryjem wkłada w dyby. Szszsziiiiip! Leci łeb na bruk. Tłum wiwatuje, niczym Neron zagryzam winogrono, wprowadzają kolejnego chuja, daję kciuka w dół żeby teatralnie było, Ludwik XVI krzyczy "obywatele, umieram niewinny!", daję mu kopa w dupę, puszczam sznurek i ostrze ścina kolejny łeb, trzaska kręgosłup, kręg za kręgiem, łeb zmienia się w coś do wycierania podłogi, biedota ma czym grać w piłkę. Prowadzą Marię Antoninę, ta niebacznie stąpa mi na buta i mówi "przepraszam, monsieur, zrobiłam to niechcący". Szszsziiiip! Kilkaset trupów ułożonych na stosie, krew spływa z garniturów i złotych zegarków, leci rynsztokiem, jadą, wóz nurza się w czerwoność i jak łódka brodzi, ćpuny nacierają twarz osoczem jak Indianie, przechodzą metamorfozę i idą po trupach na górę, mierzą palcem jeszcze wyżej, w niebiosa. Chwila zwycięstwa. Zaraz przyjadą zomowcy, zaraz telewizja powie o terrorystach, zaraz wybiorą nowych skurwieli i wszystko wróci do normy - ale tej chwili nam nie odbiorą.
powiedzaaaaa, czwartek, 31 stycznia 2013
Commentaires