top of page
powiedzaaaaa

Srytuł


Mama kupiła kiedyś taką dmuchaną piłkę dla wnuczki, żeby miała się czym bawić, jak do nas przyjedzie. Koniec końców, to głównie ja bawię się tą piłką, bo w wieku 27, a rocznikiem 28 lat lubię myśleć o swym gówno wartym życiu, kopiąc sobie tęże piłeczkę, robiąc nią żonglerki i tricki rozmaite z łapaniem jej na kark włącznie. I robiąc przed chwilą wspomniane wyżej czynności układałem w głowie coś w rodzaju monologu skierowanego w stronę dyrektorów Poczty Polskiej. Cóż, Poczta to zaraz po PKP pewnie jedna z najchujowszych firm w kraju. Zresztą, jak wszystko, co zawiera w swej nazwie "Polskę", choćby Rzeczpospolita... Polska. Aż się rzygać chce na dźwięk tego słowa. Ułożyłem coś w ironicznym stylu: "Przykro mi, panie dyrektorze, iż będąc zatrudnionym na 0, 75 etatu, z pensją 1250 złotych na rękę nie jestem w stanie wykonać pracy swojej, kolegi (który jest na zwolnieniu od chuj wi kiedy) i drugiego kolei (który również jest na zwolnieniu od krótszego chuja wi kiedy), pomimo pracy po 10 godzin dziennie. Przykro mi, że zwykłych listów nie rozwoziłem już od tygodnia, gdyż będąc zajęty doręczaniem ważniejszych rzeczy, tj. emerytur, paczek, listów poleconych i priorytetów, nie znalazłem na nie czasu. Przykro mi również, że moje podanie o przyznanie mi całego etatu spełzło na "spierdalaj, śmieciu" i "na twoje miejsce czeka 10 tysięcy bezrobotnych z powiatu". Tu niestety muszę dokonać pomieszania chronologii zdarzeń a la Quentin Tarantino: wróciłem zatem do domu o 18, zjadłem, wziąłem się za układanie na jutro tych waszych rachunków i kto wie - może ktoś z was zdąży opłacić Cyfrę + na czas, choć nie byłbym tego taki pewien, bo gdybym ów listy wpakował do jednego z tych wielkich koszy spod supermarketu, to byłby pełny. Po dwóch godzinach tejże pracy domowej i słuchania "Na Wspólnej", gdzie Kubuś Wesołowski dyma dwie laski naraz (playa), położyłem się na podłodze, chcąc wyprostować kręgosłup, bo mam w nim jakieś kości chujowo względem siebie ustawione, co czyni mój piękny żywot jeszcze piękniejszym. Kładę się tak czasem na dywanie, w pozycji chrystusowej, z rękoma na boki i nogą wspartą na drugiej, po czym gapię się w żarówkę w suficie, licząc na jakąś iluminację, że może oto dziś dzień spośród tej światłości ze światłości wyjdzie do mnie Bóg, a ja zgłupieję do reszty i ujrzę w tym globalnym obozie pracy choćby zalążek sensu. Niestety, zwężają mi się jedynie źrenice, oczy zaczynają łzawić, a Gott jak był tot, tak dalej nim pozostaje. Ano, trza by szukać innej roboty. Właściwie, jak zacznę już dzisiaj, to za jakieś 2 lata dostanę pierwsze zaproszenie na rozmowę wstępną. W końcu ostatnim razem, po 8 miesiącach poszukiwań przyjęli mnie dopiero tu, gdzie wykształcenie średnie było "mile widziane" - jednak opłaciło się studiować. Nie wiem czemu do układania śrubek w NOMI mnie nie chcieli. Hmm... Tak sobie gderałem, uderzając piłką o kanapę. 


powiedzaaaaa, poniedziałek, 14 stycznia 2013

1 wyświetlenie0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Miałem wizję

Miałem wizję. Rewolucja, marsz proletariatu na Belweder jak w "Przedwiośniu". Idzie bydło w kominiarkach, rzuca koktajlami Mołotowa,...

8===@

Polazłem w niedzielę do babki na to jej gówniane święto. Bredzili w kółko o wszystkich im znajomych ludziach, i że ten z tą, a tamta to...

I tak to usunę

Nie chce mi się żyć. Nie pasuję tu, nie podoba mi się tu, czuję wyłącznie nienawiść, pogardę, rozczarowanie, irytację i nie chcę się tu...

Comentarios


bottom of page