W trakcie długiego weekendu byłem w m.in. Nałęczowie, gdzie do kolekcji wypitych przeze mnie piw (rozrasta się, nawiasem mówiąc) dopisałem Nałęczowskie Ciemne i Jagiełło Specjał. Byłem w domu, w którym Prus żył z 10 lat, pewną grubą kurwę wyzwałem od, nazwijmy to, upadłych na umyśle i tuszy, do tego zagrałem pierwszy raz w życiu w kręgle i wygrałem, bo JESTEM ZWYCIĘZCĄ! Na uzdrawianie serca jeszcze za wcześnie - póki co je rozwalam. Swoją drogą to chyba za młody jestem, by wierzyć w cudowną moc lokalnego klimatu czy wody źródlanej.
W Lublinie zwiedziłem Stary Rynek (nie ma nic ciekawego) i Zamek Lubelski, gdzie w więzieniu przetrzymywano niegdyś wspomnianego Prusa za udział w powstaniu styczniowym. W Zamku dwie atrakcje: wystawa militariów od średniowiecza po II w. św. (od mieczy po karabiny maszynowe) oraz galeria malarstwa polskiego i oryginał "Unii Lubelskiej" Matejki. Byłem, widziałem, więc mogę się chwalić, tylko nie wiem czym, bo niestety nie przepadam za oglądaniem obrazów czy rzeźb, więc równie dobrze mógłbym je obejrzeć na monitorze komputera, taki już ze mnie ignorant. Jak już kiedyś się znajdę w Paryżu, to na pewno nie pójdę do Luwru. Wolę gapić się na miasto. W Lublinie jeszcze Krakowskie Przedmieście, które wrażenia również żadnego nie robi, zwłaszcza na mieszkańcu woj. łódzkiego, zaznajomionego (dziwne słowo) z o wiele dłuższym, bo najdłuższym deptakiem Europy, tj. ul. Piotrkowską. Centrum Lublina więc kiepskie, no ale cóż - Łodzi też.
Ostatnia atrakcja wyprawy to Kozłówka i pałac Zamoyskich. Fajny. Po tym obszernym opisie możecie sobie obejrzeć grafiki w googlach. Dodam, że ładniejszy od pałacu Czartoryskich w Puławach. Co do rodu Zamoyskich czy pewnie w ogóle szlacheckich rodów polskich, to zabawne są ich początki - niejaki Florian Szary umierał na polu bitwy pod Płowcami w 1331r, król Łokietek widząc wypływające z rycerza jelita, zadał mu debilne pytanie czy to boli? Rycerz odpowiedział, iż to mniej boli niż rany zadane Polsce (wikipedia podaje inną wersję). Królowi ten text się spodobał, więc nadał poległemu tytuł szlachecki, no i ziemie z wieśniakami, którzy odtąd będą utrzymywać Zamoyskich przez 7 stuleci, dzięki czemu dziś wieśniak taki jak ja może sobie jechać do Kozłówki i poczuć się nikim, oglądając ich złote łyżki, francuskie meble, itp. Nie ma to jak dobry text - czemu moich perełek nikt nie zauważa?.
PS.
Widząc na jednej z kamienic Lublina tablicę pamiątkową z informacją typu "tu mieszkał i tworzył..." pomyślałem sobie, że fajnie byłoby znaleźć się na takiej tablicy. Pomyślałem i doszedłem do wniosku, że niby czemu miałbym jej sobie samemu nie zrobić? Idę jutro do kamieniarza. Niech mi wyryje napis: "Tu od roku 1998 mieszkał, tworzył i onanizował się...", itd. Niech ludzie wiedzą.
PS2. Poza tym zamierzam przerobić dom swój na styl arystokratów: ściany zasłonię od podłóg aż po sufity obrazami przodków mych - na werandzie dziad mój ze strony matki, Antoni w symbolicznej scenie zdejmowania munduru Wojska Polskiego z zamiarem cyklinowania podłóg; w przedpokoju ojciec mój, Zbigniew z okresu gdyńskiego, jako spawacz, na tle statku; obok obraz ojca jego, dziada Stanisława, opartego o poręcz blokowego balkonu, w dżokejce z napisem Martini i nieodłącznym papierosem w palcach dłoni prawej, itd.
powiedzaaaaa, poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Comments