Rozmowa z matką:
- Masz 29 lat, nie masz znajomych, dziewczyny, nigdzie nie chodzisz, z nikim się nie spotykasz, roboty nie chcesz zmienić...
- Chcę, ale nie widzę żadnej, do której chciałbym chodzić, więc lepiej zostać na Poczcie.
- To dlatego, że masz za dobrze i o nic nie musisz się starać. Jedyne co musisz, to wstać rano i pójść do roboty. Twój ojciec w twoim wieku miał żonę, dziecko i wiedział, co chce mieć i na co pracuje.
- To mam spalić ten dom, żeby mieć na co pracować? Czy może mam zapieprzać na jeszcze większy dom?
Ano, pisałem o tym wiele razy - nie mam celów, dlatego życie moje jest jałowe, pozbawione motywacji i chęci działania. Zabawne, że jeśli człowiek dorosły usunie z tego standardowego planu życia założenie rodziny oraz kupno mieszkania czy wybudowanie domu, to nagle okazuje się, że - jak to dał Nahacz w "osiem cztery" - "my nic nie musimy", bo wszystko już jest. Tak oto, już będąc w wieku 25 lat stanąłem w miejscu, w którym z reguły stają stereotypowi 40-latkowie z równie stereotypowym kryzysem wieku średniego. Oto bowiem owi 40-latkowie doszli do punktu, w którym społeczne cele zostały osiągnięte, samochód nie jest już byle jaki, dom czy mieszkanie jest kompletnie urządzone i wyposażone, a żona i dziecko przewidywalne i schematyczne do bólu - wszystko jest na swoim miejscu, jak plan życia zakładał. Ten plan, który miałeś przecież obejść robiąc wszystko to, czego nie zrobiłeś po dziś dzień. W takiej sytuacji pojawia się pytanie "co dalej"? Trzeba by poszukać urozmaicenia, by ożywić nieco to życie - wdać się w romans z 18-tką, przypomnieć sobie młodzieńcze marzenia o szybkim samochodzie i spróbować jakoś uratować resztki siebie. Tego siebie, którego lubiłeś; tego pełnego chęci i zapału, a nie tego teraz - rutynowego i od załatwiania spraw codziennych.
Ano, ja od 16 lat żyję w domku, który jest mi już zapisany w spadku. Lubię go, więc i nie zamierzam go opuszczać. Samochód mam na chwilę obecną 6-letni i o innym nie marzę, bo w dupie mam samochody. Kobiety żadnej nie szukam, bo z babami same kłopoty, a i każda taka znajomość prędzej czy później sprowadza się do dziecka. Dziecka zaś żadnego mieć nie chcę, bo życie nie ma sensu i niech się dziecko nie męczy, jak jego niedoszły tatuś. Zatem niby o co ja mam się starać i do czego dążyć? Ja już wszystko mam. Prócz celu, do którego mógłbym dążyć. Błędne koło.
Leżę więc rozjebany na fotelu, w starych jeansach dziurawych lekko na dupie i oglądam programy krajoznawcze czy jak tam je zowią. Wzdycham do plaż, palm i oceanu. Leżę, gapię się i mieszam siebie z błotem za brak odrobiny animuszu, by rzucić ten fotel w pizdu i wyjechać do krajów pełnych słońca i plaż, gdzie listonosze nie muszą wciskać ludziom kredytów w banku pocztowym ani książek o Popiełuszce. Niby to samo życie, ale jaka sceneria... W styczniu wysłałbym rodzinie pocztówkę ze słonecznej mieściny z napisem: "patrzcie, tutaj mieszkam". Ta... Zabawne... Wiadomo, że nawet mieszkając w raju chodziłbym przybity, choćby brakiem celu bądź co lepsze - bezcelowością osiągania tego celu, bo przecież, np. takie zdobywanie 8-tysięczników jest idiotyczne, kompletnie bezcelowe i pozbawione sensu - wchodzą 2 tygodnie na górę, zamarzając po drodze, po czym stają na szczycie na 2 minuty i pospiesznie schodzą na dół, by przed nocą zdążyć do obozu. To w sumie metafora osiągania każdego celu czy marzenia - lata wysiłku, krótka chwila tryumfu.
Mój zbyteczny wywód jak zwykle zjeżdża nieco na boczne tory, więc mianem końca - przypomniała mi się bodaj chińska przypowieść o rybaku, którą każdy pewno zna:
"Pewien bogaty biznesmen przybyły z północy zobaczył rybaka wygodnie wspierającego się o swoją łódź i palącego fajkę. Przedsiębiorca zdumiał się bezczynnością rybaka i zapytał: - Dlaczego nie rozkładasz sieci, by wyruszyć na połów? Rybak spokojnie uniósł wzrok i odpowiedział: - Ponieważ mam dość na dzisiaj połowu. - Ale dlaczego nie łowisz więcej? - spytał ponownie przedsiębiorca. - A co bym zrobił z większą ilością ryb? - odpowiedział pytaniem rybak. Na to przedsiębiorca z dumą odparł: - Mógłbyś zarobić więcej pieniędzy. Mógłbyś za to kupić lepszy silnik do swojej łodzi, a następnie mógłbyś wypłynąć na głębsze wody i złowić więcej ryb... Wkrótce mógłbyś zakupić lepsze nylonowe sieci do łowienia jeszcze większej ilości ryb i zarabiałbyś jeszcze więcej pieniędzy. Ostatecznie mógłbyś stać się na tyle bogatym, by kupić sobie nową łódź lub nawet flotę. Mógłbyś być tak bogaty jak ja... - A potem co bym robił? - zapytał zdziwiony rybak. Na to przedsiębiorca odparł: - Mógłbyś odpoczywać i cieszyć się życiem! - A jak myślisz, co ja teraz robię? - odpowiedział zadowolony rybak."
PS. w 2001 r. Łona nagrał numer "Biznesmen" o powyższej fabule. Strasznie chujowy bit, aż się słuchać nie chce. http://www.youtube.com/watch?v=tHu1Tn8rpM0
powiedzaaaaa, czwartek, 09 października 2014
Comments