Trąbią o powstaniu w getcie. Głoszą peany na cześć kolejnych bohaterów poległych w słusznej sprawie. Padają wielkie słowa, że bohaterstwo to, odwaga tamto...
Mam chyba nieco inny system wartości od większości, bo ilekroć jakiś czyn zyskuje u niej miano odważnego, a jego wykonawcy status bohaterów, ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że był on zwykłą głupotą poczynioną przez głupców. Bo bitwa 300 Spartan przeciwko wielotysięcznym wojskom Kserksesa była przecież tyleż odważna, co głupia, bo bez szans na zwycięstwo. Powstanie Warszawiaków przeciwko Niemcom, którzy w ciągu jednego dnia wystrzeliwali tyle pocisków, ile Polacy mieli ogółem - tyleż odważne, co głupie i bezmyślne. No ale Polacy lubią łzawe zakończenia.
Doszedłem do wniosku, że odwagę od głupoty różni wyłącznie jedno - szczytna idea, jaka przyświeca tej pierwszej. Daj się zabić w imię ojczyzny - odwaga. Daj się zabić w imię zabawy - głupota. Prawda? Różnicą zatem staje się, jak zwykle, wymyślona przez człowieka idea, tj. abstrakcja, której człowiek nadał olbrzymią wartość. Polacy uwielbiają idee, bo to jebani romantycy = naiwniacy, którym wystarczyć rzucić byle hasło o wolności, patriotyzmie, miłości albo innej iluzji i już im serce mocniej bije, pierwsi do szabelki.
Dla mnie walka bez szans na wygraną jest idiotyczna. (Dlatego też poddanie Hitlerowi Czechosłowacji być może [z całą pewnością] nie było zbyt odważne, ale na pewno rozsądne [nie mieli przecież szans, pepiki] i korzystne [mniejsze straty w ludziach czy infrastrukturze] z perspektywy czasu). Nie uważam jednak, aby to właśnie górnolotne idee stały u podstaw wszelkich zrywów, powstań i bitew z prześladowcą. Mniemam (bo co ja tam wiem o wojnie), że głównym motorem napędowym do walki z wrogiem, tj. Niemcem, Ruskim czy każdym innym, kto traktuje cię jak gówno, nie jest szumnie brzmiąca wolność, a zwykła, przyziemna, ale słodka zemsta. Panowie! Przecież mężczyzna pragnie wypruć flaki i nasikać w szyję każdemu, kto traktuje go z góry. Gadki o wolności przychodzą po bitwie - uwznioślają nienawiść i zbrodnie, są bardziej "fotogeniczne".
Być może mijam się z prawdą, ale coś tu jest na rzeczy. Pomyślcie, że Niemiec każe wam się zatrzymać, uklęknąć, po czym szcza wam na twarz. Pomyślcie, że to samo zrobił waszej siostrze, matce, bratu. Pomyślcie, co jeszcze im zrobił? Co czujecie? Chcecie być wolnym czy po prostu chcecie go zamordować (co zaskutkuje tym pierwszym)? Niby wszystko jedno, ale właśnie nie, bo kultura nie składa hołdu mścicielom krzywd, a bojownikom o wolność. Subtelna różnica określeń (by przekazywać wyłącznie szczytne idee). Taka jak między bohaterem a mordercą - obaj zabili człowieka, ale ten pierwszy zabił tego, co trzeba.
powiedzaaaaa, piątek, 19 kwietnia 2013
Comments