Śniła mi się szkolna scena, po czym usłyszałem jakby walenie do drzwi. Wróciłem do żywych - cisza. Leżę, leżę, po chwili "jeb! jeb! jeb! jeb!". - Brat się znowu pokłócił z żoną? - pomyślałem. Godzina 5 rano. Idę na werandę, patrzę przez szybkę w drzwiach wejściowych, a tam jakiś obcy koleś, mniej więcej w moim wieku. Stoi zamroczony, pijany/naćpany. Zapaliłem światło na zewnątrz.
- Czego pan tu chcesz ?! - spytałem dobrotliwie.
Debil stał z głową opuszczoną jak ten z Blair Witch Project, a na dźwięk mych słów jakby westchnął refleksyjnie i wydukał pod nosem:
- Pokory...
- No czego pan tu chcesz ?! - krzyknąłem jeszcze raz, w zasadzie nie wiem po co.
- Pokory...
Kolejny świr-katolik. Ludziom się pierdoli w głowach.
- No spieprzaj pan stąd, bo zadzwonię na policję!
Debil widać zawiódł się na tutejszej gościnności, bo znów uśmiechnął się ironicznie i odszedł, powtarzając po drodze "pokory", jak mantrę jakąś.
Nie wiem co to było. Wiele razy zdarzyło mi się napruć jak szmata, ale nie wiem ile trzeba wypić, żeby przejść przez nieswoją bramę, iść obcym podwórkiem i napieprzać w cudze drzwi. Wczoraj był Wielki Piątek i jeśli to był Chrystus sprawdzający stan mej duszy, to powinien się wstydzić. Jak można nachodzić ludzi o 5 rano będąc kompletnie najebanym?
Było wziąć bejsbola i go nauczyć pokory.
powiedzaaaaa, sobota, 07 kwietnia 2012
Comments