Nie chcę mi się już nawet opisywać waszej głupoty, choć przykładów mam przecież pod dostatkiem. Mógłbym zrobić całą kronikę, spis alfabetyczny. Pod "A" - ludzie, którzy na awizo mówią "biała kartka" i nie wiedzą, do czego służy. Pod "D" - ludzie, którzy nie potrafią obsługiwać długopisu. Mój alfabet nie ma liter B i C.
Umarł mi kolejny gostek w rejonie. Około 70 lat. Bodaj nr 10 w ciągu 1,5 roku. Mówią, że "jeszcze nie był taki stary", że "młody był jeszcze". Ta, kurwa, młody. Kiedy ci ludzie chcą iść do piachu? Na 200-tne urodziny? Wtedy będzie odpowiednio stary, by nie zajmować parkingu? Jechałem za karawanem, bo akurat tak się droga ułożyła. Długi, czarny, lśniący, dość luxusowy samochód z białą skórzaną tapicerką. "To pewnie jedyna limuzyna, jaką przyjdzie mi się w życiu przejechać", pomyślałem.
Edek dostał kasę. 500 zł. Spotkałem go, jak szedł przez las do sklepu, butelki po winach sprzedać. Łapy miał jak zwykle brudne, i ciuchy i twarz. Cały był brudny, bo to żul jest. Chyba nawet wody nie ma. I kibla. Sra pewnie w spodnie, bo zawsze śmierdzi od niego gównem. Zastanawiam się, czy nie zacząć dezynfekować po nich długopisów, bo przecież nabawię się w końcu jakiejś infekcji, a takie śmiecie to i dżumę pewnie mogą człowiekowi sprzedać. W sumie, może to i dobrze. Zaczął mówić coś, że go psy na dołek zawinęli i jakieś inne bzdury. Dałem mu kasę, a on uśmiechnął się szeroko, pokazując światu typowo hollywoodzki uśmiech z zaledwie dwoma żółtymi zębami gdzieś z boku. Wydały się nadzwyczaj okazałe - złudzenie powstałe z braku sąsiedztwa innych zębów. Właściwie to zdanie można brać metaforycznie.
W Lidlu uwagę mą przykuły dwie rzeczy. Guinnessy niezmiennie po 4,99 zł za puszkę z bajeranckim widgetem, które choć smakują mi zajebiście, to wciąż stanowią rarytas, na który można sobie pozwolić tylko raz na kiedy. Bo wyjebać 20 zł za 4 browary o pojemności mniejszej niż pół litra i posiadających raptem 4 volty... nie ekonomiczne. Musiałbym ze 6 wypić. Albo więcej. Druga rzecz to kasjer. Chłopak z ryja koło 20-tki, ale może prawiczek, to młodo wygląda. Wyraz jego twarzy, gdy tak beznamiętnie przesuwał produkty pod czytnikiem mógłby ozdobić jakiś spot antyrządowy, antycywilizacyjny, antyżyciowy czy inny anty, bo właśnie taki był. Wizerunek młodości XXI wieku zaprzęgniętej do roboty za minimum. Ambicje przygniecione kowadłem, fortepianem i rozjechane walcem na miazgę. Pewnie absolwent jakiegoś wyższego gówna. Byle do piątku. Utożsamiam się z tym kasjerem. Przez chwilę edytor podkreślał wyraz 'antyżyciowy' jako niepoprawny ortograficznie, jakby mu się to kłóciło ze światopoglądem, ale jednak dał za wygraną.
Siedzimy tak sobie w robocie, układając niekończące się sądówki skierowane do żarliwych patriotów, gadamy w międzyczasie o Polsce i snujemy fantazje o tym, kogo i jak byśmy zamordowali. Kaczyńskiego, Tuska, Błaszczaka, Millera, a najlepiej wszystkich, jak leci. "Na stosie spalić", "na pal nabić", "zajebać kijami", "zatłuc rękoma i powiedzieć za co, a jak powie, że się zmieni, to i tak zajebać". Dostajemy wypieków na twarzach, w głosach przebija żal i wkurwienie, a potem kończymy, mówimy sobie "do jutra", wsiadamy w swoje potłuczone auciska i jedziemy dziurawym asfaltem do domu oszczędzać światło, oglądając po ciemku telewizory i sortować śmieci w walce o dobro planety. Komiczne.
powiedzaaaaa, środa, 27 marca 2013
Comments