Powódź. A jak powódź to znowu pokazują powodzian, którym zalało domostwa. Ludzie ci płaczą, szlochają, pokazują poziom wody na murze, znowu płaczą, kobiety płaczą jeszcze głośniej i... mówią, że to już drugi raz, a nawet trzeci raz jak ich zalało i że dopiero zdążyli wyremontować dom po ostatniej powodzi, a tu już kolejna przyszła... Ciekawe ile razy te same osoby wylewały już łzy do kamery?
Śmieszne to jest. Boki zrywać. Tak, śmieszna jest tragedia tych ludzi, bo najwidoczniej nie wyciągają oni żadnych wniosków z poprzednich tragedii. Przecież rzeka, która zalała twój dom już raz czy dwa razy nie przestanie płynąć, a więc kolejne zniszczenie twego dobytku jest jedynie kwestią czasu, co w polskich warunkach, tj. z polskim szczęściem do powodzi oraz polskim planem przeciwdziałania powodziom, oznacza góra kilka lat. Czyli za kilka lat twój trud odbudowy zniszczeń (w tym cała góra pieniędzy) pójdą na marne, bo nadejdzie kolejna powódź, a ty znów będziesz płakał i narzekał na rząd. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i nie buduje się dwa razy domu przy rzece, która lubi wylewać. Trzy razy to już w ogóle jakaś patologia.
Wiem, że trudno pozbyć się swojego miejsca na planecie (nawet jeśli jest przeklęte - powiało Szatanem), ale skoro naprawdę nie chcecie sprzedać (pewnie za grosze) w pizdu swojej ziemi i wyprowadzić się gdzieś, gdzie powódź ani żadna anomalia pogodowa, a co za tym idzie utrata nerwów i pieniędzy wam nie grozi (u mnie miejscowa "rzeka" sięga kostek i rozmiarem koryta przypomina ściek), to przynajmniej nie płaczcie jak pizdy do kamer, tylko znoście swój wybór z honorem i bez wiecznego rozczarowania, że oto Bóg was opuścił.
Swoją drogą, jak on mógł? Przecież przy wjeździe do każdej polskiej wsi stoi kapliczka z Maryją, co to ma strzec was ode złego.
powiedzaaaaa, środa, 21 maja 2014
Comments