Podróż do:
Tym razem autokarem. Przysiadła się do mnie najlepsza dupa z całego busa. W filmie byłby to początek wspólnej "szalonej" podróży - Sandra Bullock, Ben Affleck i dymanie w za ciasnym WC, pełne niespodziewanych upadków srajtaśmy na głowę. W rzeczywistości ładne dziewuszki zajmują koło ciebie miejsce tylko po to, żebyś przez następne 9 godzin jazdy nie mógł się rozjebać na dwóch fotelach. Wysiadła we Wrocławiu, gdzie odebrał ją jej Romeo, minąwszy żula drapiącego się po jajach i faceta sprzątającego dworzec o 2 w nocy - "przejebana robota", pomyślałem. Podczas postoju, do autokaru wlazła zapłakana kobita, informując pasażerów o swej tragedii życiowej w sposób mniej więcej taki: "Przepraszam państwa, nie dbam o to, co państwo sobie o mnie pomyślą - od godziny 21 próbuję się wydostać z Wrocławia. Ukradli mi bagaż, dokumenty, laptopa, portfel, wszystko. Uciekali jak ze swoim. Na policji udało mi się załatwić jedynie zablokowanie kart, a w tej chwili tułam się po dworcu i zbieram od ludzi na bilet powrotny do domu. Potrzebuję 43 zł." Dałem jej piątkę - jak szaleć, to szaleć. Swoją drogą, to znając kobiety - dokumenty i portfel kobieta zapewne miała upchnięte w bagażu i wraz z jego stratą została na lodzie. Kiedy kobiety nauczą się trzymać portfel przy sobie? W nagrodę za dobry uczynek dosiadła się do mnie kolejna dziewuszka, a ja wykorzystując swój niebywały urok osobisty oraz pomny oceny bardzo dobrej z komunikacji interpersonalnej, nie odezwałem się do niej ani słowem.
Podróż z:
Żadna piękność się na szczęście nie dosiadła, także całą drogę próbowałem się jakoś ułożyć na dwóch fotelach. Byle jak mi to wyszło. Przede mną Romeo i Julia z obowiązkowym całuskiem co 30 minut i słodziutkimi pytaniami "jak tam?" po każdej wizycie w kiblu. Tyle uprzejmości za taki pasztet... Za mną żulery z "kurwą" co drugie słowo. Przed granicą zatrzymała nas czeska policja z zamiarem sprawdzenia dowodów. Jedna z żuler miała przy sobie jedynie legitymację szkolną siostry, a swoje dokumenty gdzie? W bagażu głównym, bo po co je nosić przy sobie...
PS. Jeszcze nie wlazłem do domu, a już usłyszałem o wgnieceniu błotnika w aucie. Już się zaczyna - jebana codzienność.
powiedzaaaaa, niedziela, 05 sierpnia 2012
Comentarios