Akt I: Przeciętny Amerykanin.
Przeciętny Amerykanin wstaje wcześnie rano, niezdarnym ruchem ręki zwala budzik z szafki nocnej, po czym marudzi jeszcze przez chwilę. Kroki swe kieruje wpierw do łazienki, gdzie bierze zimny prysznic i nie dostaje zapalenia płuc. W kuchni je płatki z zimnym mlekiem z 2-litrowego baniaka bądź naleśniki z syropem klonowym. Popija je zimnym sokiem pomarańczowym i nie dostaje przy tym zapalenia gardła. Sok jest również z 2-litrowego baniaka, bo Amerykanie lubią 2-litrowe baniaki. Wychodząc do pracy, przeciętny Amerykanin całuje wszystkch domowników, mówiąc im "kocham cię", po czym wsiada do dużego rodzinnego auta z pojemnym bagażnikiem i wyjeżdża na autostradę. Jedzie szybko, bo już jest spóźniony. Wszyscy jadą szybko, bo są spóźnieni. Przeciętny Amerykanin z zawodu jest agentem FBI, a jego partnerka jest powszechnie uznawana za najpiękniejszą kobietę świata. Około południa idą na strzelnicę, potem jedzą pączki i piją kawę, zaś pod wieczór ratują świat, odbijając głowicę nuklearne z rąk rosyjskich terrorystow. W międzyczasie stoją na tle flagi USA i gadają o zimnej wojnie. Pomimo późnej pory i zmęczenia całym dniem pracy, przeciętny Amerykanin udaje się wraz z całym komisariatem na drinka do pobliskiego pubu. Wypija kilka małych piw o pojemności 0,3 l jak dla cip, po czym - ku rozczarowaniu innych federalnych - wraca do żony. Pomimo spożycia alkoholu, przeciętny Amerykanin prowadzi swoje duże rodzinne auto z pojemnym bagażnikiem i parkuje je na podjeżdzie przed domkiem bez płotu. Przed wejściem do mieszkania, doznaje olśnienia:
- Damn... fuckin' baseball game...
Co w tłumaczeniu na polski, znaczy:
- Kurcze, mecz Erica.
Syn już śpi. Ojciec bije się w piersi, całuje syna w czoło, przykrywa kołdrą i jakimś cudem go nie budzi. Schodzi na dół, a drewniane schody nie trzeszczą, bo amerykańskie schody nie trzeszczą. Żona unika kontaktu wzrokowego, po czym idzie do sypialni. Przeciętny Amerykanin śpi na kanapie w salonie.
Akt II: Przeciętna Amerykanka
Przeciętna Amerykanka jest latynoską pięknością - ozdobą ekscytującego życia swojego męża, toteż jej życie jest jedynie zlepkiem kilku chwil. Wstaje ona o tej samej porze, co jej mąż. Kiedy on zwala ręką budzik i zaczyna marudzić, ona przytula się do niego, po czym mówi:
- Nie zapomnij o meczu Erica.
On tego nie słyszy, bo mężczyźni nie słuchają kobiet i poświęcają im za mało czasu. Kroki swe Amerykanka kieruje do kuchni, gdzie nalewa pomarańczowy sok do szklanki syna. Następnie daje całusa mężowi i odprowadza syna na skraj podwórka, gdzie czeka już na niego szkolny autobus. Macha ręką i jedzie do roboty drugim samochodem. Przeciętna Amerykanka z zawodu jest dziennikarką w popularnym magazynie, gdzie pisuje szalenie poczytne felietony o roli zaufania w związku. W pracy, pije kawę i opowiada wścipskiej koleżance o swoim mężu, a ich wspólne plotki stanowią inspirację do kolejnego artykułu, ktory napisze ona podczas lunchu w chińskiej knajpce. Po południu, udaje się ona na mecz Małej Ligi, gdzie wraz z pozostałymi rodzicami oklaskuje swego syna-nieudacznika i nerwowo wypatruje nadejścia męża. Wieczorem, przeciętna Amerykanka czeka wytrwale na przybycie małżonka, by unikać z nim kontaktu wzrokowego i odejść do sypialni w sexownej halce.
Akt III: Przeciętny amerykański nastolatek.
Przeciętny amerykański nastolatek chodzi do psychoterapeuty. Wstaje rano, je naleśniki i nieświadomie hoduje w sobie kompleks Edypa, bo jego ojciec jest agentem FBI, a matka latynoską pięknością. Po śniadaniu, matka odprowadza go do autobusu i macha doń ręką, mimo iż mówił jej sto razy, że to obciach. Autobus prowadzi stara baba, zaś zająć w nim miejsce siedzące, to prawdziwy wyczyn, bo amerykańskie dzieci to debile. W szkole nie jest lepiej. Amerykański nastolatek jest tam popychadłem kapitana drużyny futbolowej, a swe uczucia lokuje w jego dziewczynie, najpopularniejszej w szkole czeerleaderce. Po zajęciach przeciętny nastolatek udaje się na mecz Małej Ligi, choć baseball uprawia on wyłącznie z chęci zaimponowania ojcu. Wodzi swym wzrokiem na trybuny w poszukiwaniu taty, bo cały sezon jego nieobecności to za mało, by dać sobie z tym gównem spokój. Na trybunach jest mama. Mama jest spoko, a koledzy mówią, że to niezła dupa. W domu przeciętny amerykański nastolatek nie je całego obiadu i wybrzydza, bo nigdy nie słyszał o Oświęcimiu, po czym idzie spać i nie czuje odoru piwa z ust przepraszającego go ojca.
powiedzaaaaa, piątek, 29 kwietnia 2011
Commentaires