top of page
powiedzaaaaa

Przy piwie, o wódce


"Picie to główna atrakcja dorosłych ludzi. Te całe suto zastawione stoły na imieninach są przecież jedynie dekoracją do najzwyklejszych w świecie libacji. Człowiek, który nie pije alkoholu zostaje w Polsce zepchnięty na towarzyskie pobocze i traktowany jak rowerzysta wśród kierowców tirów. Musisz pić." - Ewa Farna o piciu wódki... No dobra, ja to wymyśliłem, w sumie nie wiem po co.

Nie przepadam za wódką. W piciu wódki nigdy mocny nie byłem. Problemy zresztą moje nie polegają na słabej głowie, a słabym żołądku, bo choć czuję się trzeźwy, to moje kichy już po ćwiartce odliczają kieliszki do zwrotu. Jakąś tam normę jednak spełniam, także nie będzie to spowiedź salonowej pizdeczki czy czegoś w tym rodzaju. Powody mojej niechęci do wódki są co najmniej dwa.

Po pierwsze wódka to żaden przysmak, bo przecież gdyby nim był, to przepijanie jej jakąś tam Coca-Colą czy kompotem byłoby profanacją, brakiem znajomości zasad savoir-vivre'u, faux pas, itp. Wódkę przepija się nie dlatego, że głosi tak towarzyski konwenans, a dlatego, iż jej smak jest tak chujowy, że człowiek czym prędzej (albo mniej prędzej) musi go zneutralizować. Mówienie zatem "lubię smak wódki" jest pijackim szpanem, chyba że ktoś rzeczywiście pije ją dla smaku, tj. bez przepojki.

Drugim powodem moich słabych uczuć do wódy jest sposób jej picia w Polsce. Istnieją bowiem dwie rzeczy, które są w stanie zjednoczyć Polaków - wojna i wódka. Bo Polacy piją wódkę zbiorowo, tj. razem. Panuje taki dziwny pogląd, jakoby picie solo oznaczało alkoholizm pijącego, zaś picie z kimś nie - wystarczy zatem, że alkoholik znajdzie kompana do chlania i wówczas nie jest on pijakiem, lecz pije dla towarzystwa. Takie myślenie. Anyway, w Polsce wódę chleje się razem. Zbierają się ojcowie, matki, wujkowie, ciotki i piją. Gospodarz polewa, wznosi szklaną odezwę do narodu, a naród mu odpowiada, wlewając wódkę do gardeł - czyn zbiorowy, fundament polskości. Zbiorowość - każda zresztą - wymusza bowiem na jednostce określone działania, tzn. pijesz wtedy, gdy inni, bo jak wszyscy, to wszyscy. W ten sposób między pijącymi dochodzi do rywalizacji: kto się pierwszy najebie, kto pierwszy coś rozleje, kto wypije najwięcej a kto się porzyga - każdy facet wie, o czym mówię. W salonowym piciu wódki nie ma zbyt wiele miejsca na indywidualizm - każdy wie, ile wypiłeś, a za kolejki pominięte usłyszysz o słynnym "karniaku" (jakby nie było - terminologia sportowa), zaś gdy go odmówisz padnie nieśmiertelne "ze mną się nie napijesz?" - Nie.

Wracając jednak do meritum - ciekawe, że w Polsce jedynie wódka stworzyła taką kulturę picia, polegającą na rytmicznym i równoczesnym uczestnictwie pijących. Piwo każdy sączy w swoim własnym tempie, wino i inne trunki również. Możliwe, że to jedynie kwestia toastów. W końcu nikt nie mówi "na zdrowie" przechylając butelkę browaru. Z drugiej strony "na zdrowie" milknie po kilku kieliszkach, a zaczyna się pogoń za najebaniem, co na zdrowie nigdy nie wychodzi.

Ciekawostka: z moich doświadczeń wynika, iż Czesi wódkę, jak i każdy inny alkohol piją indywidualnie. Wódka - jeśli w ogóle jest pita - stoi na stole, każdy polewa ją sobie osobiście i pije w chwili dla niego odpowiedniej, nie czekając na resztę. Taki brak zachowań stadnych - że tak to ujmę, heh - ma swoje plusy i minusy: nie trzeba czekać z piciem na gospodarza, który ma wyjątkowo ospałe tempo ani nikt cię nie rozlicza z wypitej ilości - jednak w razie wojny oddajesz kraj za darmo, heh... jednak dzięki temu nikt ci nie niszczy stolicy.



powiedzaaaaa, sobota, 01 września 2012

2 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z rejonu: Wisielec

W moim rejonie grali już prawie wszystko. Kilka zgonów, dwa pożary, kryminaliści, gwałciciele (dokładnie jeden, bardzo miły), geje (też...

Wokół "Jesteś Bogiem"

Wiecie jak zostać kimś nazywanym wszem i wobec legendą? Trzeba wydać 3 płyty, z czego dwie chujowe, po czym wyskoczyć z okna. Bo to...

Comments


bottom of page