Wczoraj błąkałem się po mieście i zalazłem na trening PTC czyli mojego klubu z dzieciństwa. Przeszedłem tą samą bramą i tymi samymi ścieżkami, którymi chadzałem 15 lat temu w drodze z szatni na boisko. Było mi smutno. Powroty do przeszłości są bolesne. Patrzyłem na dzieciaków, mnie sprzed lat. Zatęskniłem za całym dzieciństwem. Wróciły do mnie wspomnienia, konkretne, tamtych chwil, tamtych uczuć towarzyszących rozgrzewce, ćwiczeniom, zbieraniu piłek po treningu, itd. Trudno to wyjaśnić. To atmosfera pewnych marzeń, ambicji, nadziei i zapału, które dziś są legendą.
Parę lat później, po rozstaniu z karierą futbolową byłem na odkrytym basenie PTC, było fajnie - wspominam to jak namiastkę jakiegoś kurwa Miami, basen, ludzie, dupy w bikini. Słońce, kupa ludzi. Dziś ten basen wygląda tak, jak na załączonym filmie:
Z innej beczki:
Nie wiem czy w ogóle coś o tym pisać. Dla mnie koniec lat 90-ych. Dostałem ten film zgrany na VHSie od kumpla i w pewien sposób stworzył on mnie. Tamte czasy stworzyły mnie, jak żadne inne, były największą inspiracją. Niby zaliczyłem po owym filmie jedynie mały incydent z deską, ale dopełniał on całość kultury, w którą wchodziłem od jakiegoś już czasu i z którą jestem po dziś dzień. Pamiętam ten papier ścierny. Dziś oglądam to z wielkim sentymentem, bo niestety z wiekiem robię się sentymentalny. Dziś na pewno na nikim nie robi to wrażenia, ale jakieś 16 lat temu byłem jednym z nielicznych w mieście, którzy wiedzieli kim jest Chad Muska. Jednym z nielicznych, którzy wiedzieli, że z tego kawałka deski z wrotkami można zrobić o wiele więcej niż uwalić się na nim i odpychać lewą nogą.
powiedzaaaaa, sobota, 13 września 2014
Comments