Śniło mi się, że mam żonę. Żona brała prysznic i gdy myślałem, że będzie bzykanie, ona ubrała się, wyszła, a ja podążyłem za nią. Jak w filmie: "za tą taxówką". Wszedłem do obcego mieszkania, a tam jej kochanek, Daniel Craig. Jakby tego było mało, zaczęli się zabawiać. I żeby było bardziej psycho - to ona jego dymała, od tyłu... Muszę to przeanalizować (przepraszam za aluzję słowną). Powróćmy do rzeczywistości. Pojechałem busem do Łodzi, żądając od kierowcy wydrukowania biletu, bo do delegacji potrzebny, żeby mi chuje oddały, a wiadomo, że kierowcy na lewo jeżdżą - taki kraj, każdy walczy o złotówkę. Dojechałem, przejście na Mickiewicza jak Shibuya w Tokio, miliony przechodniów, wszyscy zapieprzają. Można by pomyśleć "miejski pośpiech" i snuć rozważania o zabieganym stylu życia, ale po prostu sygnalizacja jest chujowa i jeśli chcesz przejść te dwie zebry za jednym razem, to musisz zapierdalać. Idę Piotrkowską. 8 rano, a w głowie tylko jedna myśl - wejść do pubu i się najebać - oto stan umysłu młodego człowieka. Wchodzę na szkolenie. Już nawet butów dla was nie myję ani "dzień dobry" nie mówię, tylko siadam i jebię was wszystkich, przedstawiciele znienawidzonej firmy ze znienawidzonym państwem w nazwie. Patrzę na prowadzących: jeden 50-latek z wąsami, drugi trochę młodszy, łysy cham. Wąsy, kurwa! Kiedy chłopy z PRLu zrozumieją, że wąsy są passe, że wieją wiochą, Wałęsą, kapustą, Stalinem i stanem wojennym? Na sali z 50 osób. Czekam na propagandę sukcesu Poczty Polskiej. I zaczyna się. Cała masa wyświechtanych sloganów o standardach świadczonych usług, haseł o jakości i ładnych słówek, które chuja jak się mają do mojej roboty, bo ja przecież małpą jestem i jedynie wtykam listy w zardzewiałe bramy Polaków. I pierdolenie, że Poczta Polska ma problemy, bo nie realizujEMY planów urwanych z choinki. Jakie My? Przecież ty nie musisz robić za akwizytora i wciskać ludziom dekodery, do których nawet kabla nie dacie - tandeta, jak to na Poczcie. I ton, jakbym kurwa miał się przejąć, że Poczta z 5 mld zeszła do 3,5. Chcecie efektywności - dajcie mi w końcu pełny etat zamiast w kółko zwiększać obowiązki. Do tego puszczają jakieś propagandowe filmy, gdzie każdy listonosz i "panienka z okienka" jest zadowolona ze swojej pracy, a jej życiowym celem jest poprawa funkcjonowania urzędu pocztowego i maxymalizacja wszystkiego, bo maxymalizacja to fajne słówko i "nastawione na rozwój". Co za obłuda, co za wszechobecna manipulacja i kłamstwo. Co to, PRL? Macie nas za głupich? Siedzi przed wami 50 osób, które doskonale wiedzą, że Poczta to PRL, pensja najniższa krajowa i stare komputery z Windowsem chyba jeszcze z lat 90'ych. I pierdolenie o oszczędnościach. Chcecie oszczędności, to chociaż prowadźcie te bezużyteczne szkolenia w pojedynkę. Po co dwóch facetów, z czego jeden gada, a drugi obsługuje komputer, tj. wciska strzałkę w prawo, żeby przeskoczyć na kolejną stronę? Chciałbym mieć taką robotę. Łysy przez niemal 3 godziny jedyne co zrobił, to kliknął parę razy myszką, a pensje pewnie ma 2 x wyższą od mojej. Oszczędności jednak Poczta znajdzie tam, gdzie zawsze, tzn. w portfelu swych pracowników. Na koniec ankieta dot. naszej oceny szkolenia. Wszystko na 1, jesteście chujowi, wypierdalać.
Chcę rewolucji, chcę broni, pełnych magazynków i przyzwolenia na mord. Chcę krwi. A rynsztok to śliczne słowo - oddaje syf dookoła.
powiedzaaaaa, środa, 07 listopada 2012
Comments