Po miesiącach mentalnej bylejakości w końcu naszła mnie ciekawa myśl. Było to wczoraj, tuż po wytrysku. Co prawda, 2-godzinna masturbacja zakrawa na jakieś zaburzenie sexualne, ale było warto - trup ścielił się gęsto, podłogę trzeba było ścierać, jednak finalnie doznałem olśnienia: czemu by nie zbudować silnika napędzanego energią czerpaną z ruchu plemników? Tak jak woda napędzająca młyn, jak wiatr napędzający wiatrak, jak... plemnik napędzający pierwszy samochód na spermę. Genialne. Myślałem dalej - w zależności od temperatury plemniki żyją kilkanaście/ kilkadziesiąt godzin. Dla kierowcy oznaczałoby to dzień/ kilka dni bez tankowania, niezależnie od tego, czy samochód stoi przez ten czas w garażu czy przemierza całą Europę. Miałoby to swoje plusy i minusy. Najciekawsze jednak byłyby stacje paliw. Dyspozytory posiadałyby zamrożoną uprzednio spermę, która podczas tankowania byłaby rozmrażana w celu odzyskania przez plemniki ruchliwości. Byłoby to jednak paliwo gorszej jakości, bowiem ruchliwość plemników po rozmrożeniu spada - niegdyś do zaledwie 0,1 % żywych żołnierzy, obecnie dzięki użyciu glicerolu, kwasu cytrynowego i żółtka z kurzego jaja - od 30% do 60% plemników byłoby zdolnych napędzić Twój silnik. Lepsze paliwo musiałoby być - i to mi się podoba najbardziej - dostarczane wprost od producenta. To zaś oznacza całą masę koni oddających spermę wprost do twojego baku. A to zaś oznacza wlewy paliwa w kształcie sztucznych końskich wagin. KOŃ DYMAŁBY TWÓJ SAMOCHÓD, DUDE! W grę mogłaby również wchodzić samoobsługa, tzn. można by osobiście obsłużyć nalewak, tzn. zwalić konia koniowi, ale to wersja dla dewiantów... A w zasadzie to czemu akurat konie miałyby unasienniać nasze konie mechaniczne? Płetwal błękitny produkuje ponoć 1800 litrów spermy podczas jednego wytrysku. Tyle, że sperma spermie nie równa. No i jak tu trzymać wieloryba w środku miasta...
Nie pytajcie mnie jak zaprząc do roboty plemniki - ja jestem tylko wizjonerem, od konstrukcji są inżynierowie.
powiedzaaaaa, sobota, 09 lutego 2013
Commentaires