Dzwoni telefon. Odbieram, a tam głos starszej kobiety i pytanie:
- Teresa?
Rozłączyłem się.
Od jakichś dwóch lat, co kilka miesięcy dzwoni do mnie pewna stara baba i pyta o Teresę. Już kilkakrotnie wyzwałem tę babę od kurew i powiedziałem jej, żeby nie wydzwaniała do mnie, bo żadnej Teresy tu nie ma i nie było, a to nie pierwszy raz, gdy do mnie dzwoni. Efektów oczywiście żadnych to nie przynosi, bo - jak to zawsze mówię - stare, to głupie. Młody człowiek już po pierwszej pomyłce usunąłby mój numer z telefonu, notesu czy innych takich - stary człowiek tego nie zrobi. Stary człowiek ma zamiast mózgu galaretę i nie przyswaja żadnych nowych informacji, dlatego nie zmieniajcie im nigdy telewizorów, bo przycisków na nowym pilocie to już im się nigdy nie uda opanować.
Dziś spodziewałem się telefonu w sprawie pracy, więc wzięła mnie z zaskoczenia, ale na przyszłość mam już przygotowany scenariusz rozmowy:
- Teresa?
- A kto mówi?
- (tu jej imię)
- A, dzień dobry. Mam złą wiadomość, Teresa dostała wylewu w nocy z niedzieli na poniedziałek. Niby ją odratowali, ale po południu zmarła - nie miało się jej na życie. Miałem zamiar dzwonić, bo powiadamiam wszystkich bliskich o pogrzebie - w czwartek o godz. 13, tu na naszym cmentarzu. Proszę przyjechać, na pewno by tego chciała.
Może jej ciśnienie skoczy i się franca przekręci. Jednego dziada mniej.
Ta, a propos - kolejny zgon w rejonie. To się zaczyna robić nudne. Chyba dla urozmaicenia urzędowego życia zaczniemy obstawiać, kto pierwszy przed kim walnie w kalendarz. Prędzej padają ci na chodzie. Ano, pochyłe drzewo dłużej stoi.
powiedzaaaaa, wtorek, 17 lutego 2015
Comments