top of page
powiedzaaaaa

Story of my fuckin life

Zaktualizowano: 25 paź 2020

Od ponad 2 godzin już kręcę głową w lewo i prawo zadając sobie pytanie "jak to jest możliwe"? Jak to jest możliwe, że gdy 4 dni temu wracałem autokarem z Czech, to akurat wtedy ciężarówka wjechała w traktor i przez dwie godziny stałem w polu, przez co podróż nie trwała 8 h 30 minut, tylko 11 godzin. I jak to możliwe, że gdy inni jadą zrobić badania okresowe, to zajmuje im to godzinę i po 10 rano są z powrotem w domu, a mnie los zawsze pokażę wielkiego chuja i każe się pomęczyć 5 razy dłużej niż innym. Bo przecież gdy ja jadę do Łodzi na badania i stawiam się w przychodni o godz. 8 rano, to pizda z rejestracji informuje mnie, że okulista będzie dopiero o 15, więc proszę wtedy wrócić. Cały zatem dzień jest już zjebany. Czy ja naprawdę muszę wpierw dzwonić do sklepu spożywczego, by się upewnić, że będzie otwarty? Całą drogę powrotną zastanawiam się jak to jest kurwa możliwe, że mam takiego pecha i absolutnie każdy wycinek mojego życia jest obładowany jakimiś przeciwnościami. Czuję się jak w Truman Show, że jak się tylko ruszę z domu, to od razu trafiam na huragany, sztormy, pożary i skażenie radioaktywne, byleby mi za łatwo nie było. Non stop kurwa. Mechanik - reklamacje i po kilka razy z tą samą usterką. Hydraulik - reklamacja i i tak chuja zrobił. Expedienci w sklepach wszelkiej branży - wiecznie wrzucą do torebki nie to, za co zapłaciłeś, więc od razu po wyjściu ze sklepu muszę sprawdzać, żeby się nie wracać. Żaluzje - górne lamele nie reagują, bo przecież wydać 300 zł i oczekiwać jakości, to nie w tym kraju - można by reklamować, ale ja nie mam kurwa siły ani chęci się ze wszystkim szarpać. Autokar, teraz to.  Połowy drobniejszych rzeczy nawet już nie zauważam, bo przecież życie uczy człowieka tylko rezygnacji z jakichkolwiek oczekiwań i cierpliwego znoszenia całego tego kurewstwa. Koniec końców, wychodzę z przychodni w pierdolonym mieście Łodzi, zagłębiu bezrobocia, patologii, 15-letnich matek i żuli skupionych w obsranych kamienicach i po raz tysięczny zastanawiam się czy na tym kurewskim świecie jest choć jedna rzecz, dla której warto żyć? Nie ma. Kurwa nie ma. Chyba że będę takim samym egoistą jak wy i zrobię sobie dziecko, tylko po to by mieć powód do życia.

O godz. 15 pewnie zapragną jakiegoś do chuja potrzebnego świstka typu zaświadczenie o braku zakażenia wirusem Ebola. Wezmę ze sobą całą dokumentację medyczną od aktu narodzin przez RTG złamanego przedramienia sprzed 14 lat aż do paragonu za leczenie kanałowe lewej dolnej 6-tki. Najgorsze, że i tak mnie odeślą, bo za łatwo by było. 



powiedzaaaaa, poniedziałek, 11 sierpnia 2014

1 wyświetlenie0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kill him

Śmieszy mnie trochę ta cała zabawa UE vs Putin. Wszyscy boją się wojny, więc pierdolą się w jakieś dyplomatyczno-gospodarcze zagrywki, by...

Nałęczów, Lublin, Kozłówka

W trakcie długiego weekendu byłem w m.in. Nałęczowie, gdzie do kolekcji wypitych przeze mnie piw (rozrasta się, nawiasem mówiąc)...

Comments


bottom of page