"Czyli kolejna porcja esów o jednorazowości i efemeryczności nastrojów. To trochę tak, jak z moją tęsknotą za przeszłością, nostalgią, itd. - wyjąłbym stamtąd tylko momenty (te szklane paciorki, o których kiedyś pisałem), bo reszta była głównie nuda lub wręcz udręka; nie w każdej muszli jest perła. Wczoraj wieczorem pisałem 10 min. esa, ale skasowałem, bo nagle pojawiła się konkluzja: zamknąć mordę, bo naprawdę nie jest źle ("iść, nie gadać"; "najlepiej, jak wszyscy zamkniecie ryje" - twoje txty, remember?). Ideały, ambicje, itd. - każdego indywidualizują, a z drugiej strony konfrontują z prozaicznym tłumem - jak te elektryczne szyby i tańce z gwiazdami. A potem gada się o groteskowości życia, zostaje idealistą bądź nihilistą, człowiekiem pozytywizmu albo człowiekiem rewolucji... Ostatecznie można dostać tylko sraczki - jak po zjedzeniu fasoli i popiciu tego litrem zimnej wody - i wrócić do normalnego życia, co w gruncie rzeczy wydaje się najmniej destrukcyjne... Nie mam dziś klimatu na refleksje. Śniła mi się Martyna - siedzieliśmy w bieliźnie - jak po jakiejś kąpieli, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a ja zastanawiałem się, skąd ona ma taki fajny aparat fotograficzny. Kiedy ja wreszcie zapomnę o tym człowieku..." [17.11.08, godz. 22:56]
"KM rzeczywiście pozwala czasowo zapomnieć o deep shit. Dr Piotr też to stwierdził (heh, co lekarz - ostatnio na różnych forach netowych kreuje wizerunek takiego Krzyśka z naszej grupy - bez jego wiedzy - jako wielkiego Kravera i postrachu całych Chocianowic. Oczywiście to celowa mityzacja). Była dziś taka nowa, hehe, naiwna i w różowej koszulce. Mariusz (chief) kazał mi ją podszkolić, bo ona pierwszy raz, a ja już w dzungli w Singapurze byłem, itd. Heh, no to tłumaczę, że bij tam, gdzie najbardziej boli. - Gdzie? - O, na przykład tu - powiedziałem klepiąc ją w pussy (miękkie było) - Oo, nie masz ochraniacza... - stwierdzilem z nutką lubieżności w głosie... - A..ale czemu w takie miejsca? - głupio zapytała, jak z jakiegoś japońskiego pornosa o uczennicach w tych zboczonych mundurkach... Tera to na sucho rozważam i wymyślam scenkę nim se tego. Heh, tyle dobrego na dziś. Potem jak Gandalf we władcy pierścieni leciałem przez dzień i noc, wiatr i deszcz - i jestem tutaj. Vanitas vanitatum. Jeszcze tylko seks i idę spać." [19.11.08, godz. 22:57]
"Jaa, co Black out... Ciemno w przedziale, sennie, milcząco. Pomarańczowy odblask mijanych latarni odbija się na twarzach pasażerów siedzących bliżej okna. Ja sam w środku skulony kontempluję istotę życia jako nieustannej peregrynacji. Wszyscy dookoła zawieszeni jak w jakimś letargu, zawinięci w kurtki niczym słomiane chochoły, jakby na coś czekają... Ta, pewnie na dojazd do Łodzi - i tyle z mojej poetyzacji rzeczywistości. O, przyszedł konduktor i zapalił światło. Świat znów jest taki jak zawsze. Stres." [05.12.08, godz. 17:24]
powiedzaaaaa, niedziela, 25 września 2011
Comments