Ano, na chwilową zmianę miejsca we wszechświecie raczej nie mam co liczyć, bo jak się okazuje, czyta mnie najwyżej 5 osób minus 1. Po co zatem cokolwiek piszę? Cóż - nie mam co czytać (tak, ten -1 to ja). Mój kolega, Bill Murray postara się odpowiednio wyrazić mój entuzjazm: http://www.lost-in-translation.com/images/index/leftImage.jpg. Tak, to chyba odpowiednie wypranie z uczuć. Takie nic. Poza tym, życie me w roku 2012 nabrało tempa, że ho ho (w slangu: dziwka, dziwka). Wpierw trafiłem na poszukiwane przeze mnie Grand Imperial Portery, potem wykryto mi po jednym 4 milimetrowym kamieniu w każdej z nerek. Do tego w robocie stuknąłem się na 100 zł, a dzień później wyciągali mnie traktorem z błota. Koniec końców, poczekam aż bliźniaki trochę podrosną i zdam relację z porodu. Kto wie, może nawet spełni się któreś z moich największych marzeń, czyli np. wziernikowanie moczowodu bądź cystoskopia, które - mówiąc wprost - polegać będą na wsadzeniu mi w fiuta pieprzonej rury. Pożyjemy, zobaczymy. Chyba, że umrzemy. Póki co, życie leci sobie dalej. We wtorkowe poranki myślę: "już prawie środek tygodnia", w środy: "już pół z głowy", w czwartki: "jeszcze tylko 2 dni", w piątki "już ostatni dzień", w soboty czekam na wieczorne picie, w niedziele myślę "jutro znów do roboty", zaś w poniedziałek rano chcę się powiesić. Pocieszam się faktem, że gdyby ludzie robili to, na co mają ochotę, to do stworzenia miliona nowych miejsc pracy wystarczyłyby zaledwie dwa poniedziałki. I tak oto odechciało mi się już pisać.
Ps. Jeśli kiedyś nawiedzi mnie UFO i spytają o ludzkość, zabiorę ich do szpitala. Tu spotyka się przekrój społeczeństwa. Stare baby, co unikają kontaktu wzrokowego; stare dziady, których twarz na stałe przybrała wyraz grymasu, jakby między zdziwieniem a robieniem kupy; młodzi Romeo i Julia, czyli burak w klasycznym dresie Nike z dziewięćdziesiątką w kółeczku i halówkami na nogach oraz tapeciara po solarium, zakochana "na maxa" w swoim misiu. Do tego ojciec i synuś, którzy nie mają ze sobą o czym rozmawiać oraz kretyn puszczający nagłos muzykę z komórki - zaczął od melodyjek, skończył na Varius Manx. Pani doktor również wpisuje się w to zaszczytne grono z racji 30-minutowej pogawędki z chłopakiem - ludzie poczekają.
powiedzaaaaa, wtorek, 17 stycznia 2012
Comments