top of page
  • powiedzaaaaa

W zalewie świątecznego pustosłowia...

...i życzeń bez możliwości zwrotnego potwierdzenia odbioru...

Trafiłem na wigilię do religijnej rodziny mojego wuja. Nawet "Ojcze Nasz" było przed łamaniem się opłatkiem. Jak dla mnie szok. Nie wierzę w Boga, nie modlę się nawet na cmentarzu pod grobem bliskich (bo i do kogo?), ale co tam - odklepać paciorek mogę, dla spokoju atmosfery i dobra ogółu. Taki ze mnie dobry człowiek. Życzyli mi - jak zwykle - dziewczyny i założenia rodziny. Ja zaś przez dalszą część wieczoru patrzyłem na chłopaka mojej kuzynki i myślałem o tym, jak bardzo nie chciałbym się znaleźć na jego miejscu, tj. w cudzym mieszkaniu, pośród obcych mu ojców, braci, babć, ciotek i kuzynów jego dziewczyny. To normalna kolej rzeczy i każdy przez to przeszedł bądź przejdzie, tyle że to nic fajnego. Zwłaszcza, gdy się nie lubi ludzi.

Po żarciu, religijna rodzina postanowiła iść na pasterkę, a ja jako szofer mojej mamy, musiałem iść z nimi na tę mszę, bo to po drodze do domu. Trudno. Nie będę przecież robił scen i siedział w samochodzie, jak idiota. W kościele czuję się trochę, jak jakiś Konrad Wallenrod wśród Krzyżaków - oni nie wiedzą, że jestem zdrajcą. I gdy tak człowiek obserwuje tę społeczność z dystansu, to przypomina ona najzwyklejszą sektę. Kilkaset osób odprawia dziwne symboliczne rytuały typu klękanie, wstawanie, dotykanie pięścią serca, znak krzyża na ciele, do tego zbiorowym, śmiertelnie poważnym, grobowym niemal głosem wygłasza jakieś tajemne zaklęcia w stylu "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina", jakby dokonali jakiejś zbiorowej masakry i mieli zaraz składać na ołtarzu ofiarę z dziewicy. Organista często fałszuje, człowiek stara się nie uśmiechnąć, a za moimi plecami stado niespełnionych wokalistek śpiewających półgłosem, że "słowo ciałem się stało i mieszkało między nami". Później czas przyjmowania hostii. Ludzie wpierw poszli wyjawić grzech trzepania kapucyna przed obcym chłopem - powiernikiem boskim niby (nie kapucynem), a potem z wielką czcią zjedli mąkę pszenną z wodą - ciało Chrystusa niby. Wszystko ze śmiertelną powagą, choć przecież wszystko na niby, bo to wyłącznie symbole. Statystycznie wygląda to imponująco, bo ustawiła się kolejka jak po mięso za komuny - bite 25 minut stania i słuchania tej samej kolędy. Aż księdza nogi rozbolały i sobie usiadł.

Wpis zakończę miłym akcentem. Wczoraj, będąc w robocie zauważyłem w swoim rejonie bardzo fajną rzecz. Na jednym z ogrodzeń, przy głównej ulicy i drodze krajowej, przyczepiono duże, długie na kilka metrów białe prześcieradło z czerwonym napisem "WESOŁYCH ŚWIĄT ŻYCZĄ KIBOLE WIDZEWA". Taki sam transparent pojawił się jeszcze w dwóch innych przelotowych miejscach, dokładne nad wiaduktami. Miła rzecz. Brawo za pomysł.

Poniżej aż 2 kawałki, bo nie mogłem się zdecydować. Pierwszy z "Żony Pastora", podczas kręcenia którego Whitney już ćpała codziennie (ten facet w szarym garniturze to ja), zaś drugi z jedynej jej świątecznej płyty.



powiedzaaaaa, wtorek, 25 grudnia 2012

1 wyświetlenie0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

I już po sylwestrze

Pomyślałem sobie, że może by tak ruszyć się z domu i iść gdzie na sylwestra. Pomyślałem o tych dziwkach, co w blokach przyjmują i że może do nich na jakiś 30-sekundowy numerek by wpaść, ale po chwili

Ja - pedagog

Byłbym świetnym nauczycielem języka polskiego. Z prostego powodu - zdaję sobie sprawę z tego, że ta cała literatura jest bezużyteczna, więc nie ma co nią męczyć uczniów - póki mnie nie wkurwią. Bo ksi

Nie, to być nie może

I tylko w głębi duszy, jak ząb z dawna ćmiący, zrozumieć nie mogę tej wariackiej sztafety pokoleń. I szlag mnie trafia na tę bezmyślność ludzką, jak słucham rozmów rodziców przeróżnych. Że Julka to, a

bottom of page