Właściwie to chciałem tylko powiedzieć, że tragedia WTC to najbardziej widowiskowa katastrofa spośród wszystkich, jakie wydarzyły się za mojego życia. Może to jedynie moje zamiłowanie do drapaczy chmur, wysokości i ich fallicznej symboliki, ale żadna z pozostałych tragedii XXI w. nie zrobiła i nie robi na mnie takiego wrażenia, jak widok samolotów wpadających w ponad 400-metrowe budynki. Tsunami po trzesięniu ziemi na Oceanie Indyjskim z 2004 roku brakowało kontrastu poziomu z pionem, tj. wody z drapaczem chmur - wyszła z tego zatem tylko duża powódź. Huragan Katrina przyniósł to, co zwykle - powyginane gałęzie drzew, fruwające dachy i samochody noszone przez wodę. Nuda. (Nawiasem mówiąc - huragany to idealny moment, by zrobić słynne i z reguły niewykonalne, extremalne pochylenie się nad ziemią a' la Michael Jackson w klipie do "Smooth Criminal".) Katastrofa smoleńska była dość kameralna i nikt nic nie nakręcił. Gdyby nie 96 ciał, można by nawet wysnuć teorię, jakoby do żadnego wypadku nie doszło, bo czy ktoś go widział? Poza tym, stary samolot i kiepska sceneria. Dramaturgii całemu zdarzeniu dodają jedynie ranga, ilość ofiar i okoliczności towarzyszące podróży. Trzesięnie i tsunami w Japonii? Wypadające szyby wieżowców, powódź i godny uznania spokój mieszkańców włączających kierunkowskazy podczas ucieczki przed wodą. Mexyki pod ziemią byli nieźli. Śmierć Wojtyły miała huczną ceremonię pogrzebową poprzedzoną kilkoma dniami wyczekiwania na wiadomość "papa is dead", jednak sama śmierć spektakularna nie była, bo i nikt nie wlazł z kamerą do papieskiej sypialni. Co innego WTC. Tego dnia amerykańskie programy informacyjne zaczynały dzień od wiadomości, jakoby Jego Powietrzna Wysokość, Michael Jordan miał zamiar wrócić do NBA, a tu nagle jeb! To było coś.
I to właściwie tyle, co chciałem przekazać wszystkim wiernym.
Aaaaa, jeszcze: ktoś kiedyś powiedział, że niewolnictwo się nie skończyło, tylko nazwano je zatrudnieniem. Ano co - moja robota na 0,5 etatu w państwowej Poczcie Polskiej okazała się wyzyskiem po 9 i więcej godzin dziennie z pensją za jakieś 6. Państwowy zakład łamiący kodeks pracy. W sumie, czego ja się spodziewałem po tym gówno wartym kraju? Tak, mogę iść na skargę do Państwowej Inspekcji Pracy i heh, tak - mogę się zwolnić z jedynej roboty, jaką dostałem po 8 miesiącach bezrobocia. Wszystko mogę - w końcu jestem Simba, młody książę dżungli. ... Życie to kurewsko długa seria rozczarowań.
I tak sobię tkwię w tym życiu, czas leci, jem bułki z szynką zawinięte w papier śniadaniowy, a gdzieś pół świata dalej tonie Titanic, spada Hindenburg, wybucha Challenger, a stare dewoty biją w niebogłosy bzdury o końcu świata. Ta, specjalnie dla was zrobią apokalipsę. Już to widzę. Później grzeje mi się woda w chłodnicy od ciągłego ruszania i stawania, a świat patrzy na samoloty penetrujące dwie wieże.
- Spójrzcie na niebo!
- To ptak!
- To samolot!
- Nie, to Su... O kurwa, to rzeczywiście samolot!
- I następny!
A później znowu są nudy, robota, stres i chwile, gdy siedzę w aucie i zastanawiam się "co ja tu kurwa robię?"
powiedzaaaaa, niedziela, 11 września 2011
Kommentare