top of page
powiedzaaaaa

Z rejonu: 180 zł


Tydzień temu, w piątek, rąbnąłem się w robocie na 180 zł. Tego dnia miałem do wypłaty niewiele, bo raptem 12 rentek, ale w którymś domu popełniłem błąd i pod koniec roboty w torbie brakło mi pieniędzy. Za błędy trzeba płacić z własnej kieszeni, toteż strata prawie dwóch stów zabolała. Nie wiem jakim cudem mogłem źle policzyć tyle kasy. Rozumiem 100 zł - raptem jeden papierek. Ale 180? To jedna stówa, jedna 50-tka i 3 dychy, czyli 5 papierków wymacanych i oddanych komuś bez namysłu. 180 zł - cena nowego akumulatora, który i tak nazajutrz musiałem kupić. Można powiedzieć, że wyniósł mnie 360.

Jednym z 12 rencistów był pan Stanisław, miły starszy pan, który na dźwięk dzwonka zawsze zapala światło na zewnątrz, żebym wiedział, że jest. Emerytowany gliniarz chyba, bo kasę dostaje z MSW, a i nie ma tego mało, bo ok. 2500 zł, co - możecie mi wierzyć - jest jedną z najwyższych kwot, jakie możecie dostać na starość (no chyba, że dożyjecie 100 lat). Po upływie tygodnia od utraty kasy, podjechałem do niego ponownie, tym razem z pieniędzmi dla małżonki. Postanowiłem zapytać czy aby ostatnim razem nie wydałem mu za wiele pieniędzy. Pytanie w zasadzie naiwne, bo wystarczy zaprzeczyć, ale co mi szkodzi spytać. Spytałem więc. Pan Stanisław ma kłopoty ze słuchem, nie dosłyszał, powtórzyłem, nie zrozumiał. Miałem już machnąć ręką, ale nagle chyba załapał i zamyślił się, mówiąc, że musiałby sprawdzić. Dupy nie chciałem zawracać, zrobiłem swoje, pożegnałem się i pojechałem dalej rozdawać ludziom pieniądze. Święty Mikołaj istnieje. Po paru godzinach telefon. Pan Stanisław zadzwonił na pocztę, żebym podjechał, bo ma dla mnie pieniądze. Obrobiłem się i pojechałem.

Ciemno już było. Zadzwoniłem dzwonkiem, pan Stanisław zapalił światło przed werandą. Poczekałem, aż wyjdzie. Podszedł i spytał: - To ile tego było? - 180. - 280? - 180. - To proszę poczekać. Po chwili wrócił i podał mi przez bramę całą sumę. - Ale jest pan pewien, że dałem panu za wiele? Bo ja nie wiem, czy to u pana czy gdzie indziej się pomyliłem - spytałem kontrolnie, bo wiadomo, że ludzie starzy lubią dawać się w chuja robić. - W sumie nie jestem pewien, bo wrzuciliśmy te pieniądze do innych, ale jak je teraz przeliczyliśmy, to wydaje nam się, że chyba tego trochę za dużo jest. Rozwalił mnie tym trochę. Poczułem się, jakby dał mi te kasę wyłącznie z dobrego serca, żeby mi życie poprawić. Powiedziałem, że nie chcę brać od niego kasy, jeśli nie jest pewien, ale twierdził dość stanowczo, że "to raczej było u mnie". Cóż, wziąłem tę kasę, w nagrodę za uczciwość odpaliłem mu 3 dychy (chyba lepiej było 50 dać) i odjechałem szczęśliwy.

Analizując te sytuację, doszedłem jednak do wniosku, że pan Stanisław ściemniał. Żaden emeryt nie wrzuca pieniędzy do szafki bez wcześniejszego ich przeliczenia, już w domu, na spokojnie, dla własnej pewności, że go listonosz w chuja nie zrobił. Pan Stanisław od razu musiał wiedzieć, że dostał za wiele, jednak - jak prawie każdy człowiek - wyszedł z założenia, że "jeśli nikt się nie upomni, to będą moje". Pech chciał, że zapytałem, a moje pytanie wprawiło w ruch sumienie pana S. Pan Stanisław wiedział, że jego zysk, to moja strata i nie mógł sobie pozwolić na taki grzech wobec drugiego, dlatego postanowił mi te pieniądze zwrócić. Jak miał to jednak zrobić? - Nie dałem panu ostatnio za wiele pieniędzy? - Tak, ale miałem nadzieję, że pan nie spyta. Pan S. wymyślił historyjkę z wrzuceniem emerytury do reszty pieniędzy, żeby tym rzekomym roztargnieniem/brakiem przywiązywania uwagi do kasy wytłumaczyć tydzień zwłoki z jej oddaniem.

Cóż, zrobiłbym pewnie tak samo, także w pełni rozumiem pana S. Tak czy inaczej, zwrotem tej kasy poprawił mi humor na cały tydzień i nawet podniósł lekko mój poziom wiary w ludzkość. Nieznacznie i na chwilę, ale zawsze coś. Jutro mi ta wiara minie, bo bydło będzie się w imię patriotyzmu napierdalać z rodakami, a niestety wszyscy się nie wybiją.



powiedzaaaaa, sobota, 10 listopada 2012

4 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z rejonu: XXX

Nie ma to jak rejon. Idę do emeryta z kasą, pukam w drzwi, nikt nie otwiera, więc naciskam klamkę - otwarte. Wchodzę na werandę,...

Comments


bottom of page