Byłem w piątek u tych, co furtkę otwierają tylko dla mnie i tylko raz w tygodniu, 25 każdego miesiąca, w dzień wypłaty emerytury dla matki. 25-ego albo w piątek, jeśli 25 wypada w weekend, jak w tym miesiącu. Córka kobiety, to ta po politechnice, której się "zmysły pomieszały", jak mawiała babcia. Było ciekawie. Kiedyś kobiety te nie chciały przyjmować pieniędzy. Pracownicy opieki społecznej wieszali im torebki z węglem i chlebem na płocie z obawy, iż w razie ewentualnej tragedii opierdol dostałby się właśnie im za brak interwencji i inne tego typu bzdury. Whatever. Wchodzę, w domu ubóstwo jak zwykle, brak ogrzewania, jakiś piecyk, w nim cegły chuj wi skąd, jakieś węże od butli z gazem, itp. Pies ujada zamknięty w pokoju obok. Wręczam kwitek do podpisu i list z ZUSu przy okazji. Kobiety standardowo sprawdzają każdą cyferkę, kropkę, przecinek. Koleżanka z okienka zawsze ma to na względzie, toteż przekazy dla owych pań są zawsze maksymalnie wypieszczone, żeby nie było się do czego przyczepić - miesiąc temu druk był "słabo widoczny" (wg nich) i mało co nie przyjęły. Wracając do opowieści: kobiety patrzą, szukają i wnet pojawia się problem. Emerytura bowiem opiewa na kwotę ponad 900 zł, a nie siedmiuset kilku, jak zwykle. "Ja pierdolę... Zaraz się zacznie..." - pomyślałem sobie. 99,999999% ludzi ucieszyłoby się z takiego obrotu rzeczy, ale nie one. Czemu tyle? O co chodzi? Przyjąć? Nie przyjąć? Co zrobić? Czy pan może wie czemu tak?
- Nie wiem, nie jestem pracownikiem ZUSu, ale proszę zajrzeć do listu, może tam coś wyjaśnią.
- No właśnie... Nożyczki... Przykro mi, ale musi pan poczekać, no bo nie wiemy, co z tym...
Nożyczki z dziurką na jeden palec, drugi ułamany. Koperta przecięta, list wyjęty, przeczytany i niezrozumiany. Coś, że 170coś złotych, ale osiemset coś, a tu przecież ponad 900... WTF? Na szczęście w miejscu zdarzenia byłem JA, a na mej piersi pod kurtką wielkie S jak Superman.
- Im chyba chodzi o to, że od 1 lutego z racji ukończenia przez panią 75 roku życia, przyznają pani dodatek pielęgnacyjny w wysokości 170coś zł, zaś od marca pani emerytura wzrośnie do ośmiuset kilku z powodu tych rządowych podwyżek (o których trąbią w TV, której pani nie ma).
- No właśnie, chyba tak.
Absolwentka politechniki policzyła szybko czy aby 700coś plus te 170coś rzeczywiście dadzą kwotę ponad 900 złotych umieszczonych na przekazie. "Oby tylko ZUS nie jebnął się o 1 grosz, bo nie wyjdę stąd dzisiaj" - życzyłem sobie. Udało się.
- Ale widzi pan, postawili nas przed faktem dokonanym - skwitowała córka.
"Trzeba napisać do Tuska, żeby przed wprowadzeniem każdej zmiany w systemie emerytalnym skontaktował się uprzednio z w/w paniami celem uzyskania aprobaty/zezwolenia, a nie tak bezpańsko, a może właśnie pańsko pieniądze rozdawał" - pomyślałem znowu. Bo ja dużo myślę. Czasem.
- No co, trzeba chyba przyjąć, bo co będziemy jeść - dodała finalnie matka, po czym podpisała przekaz i przyjęła kasę.
I tak oto uratowałem dwie zdesperowane kobiety od śmierci głodowej w potwornych męczarniach, a świat pozostał bezpieczny i ludzie mogą spać spokojnie. Nie dziękujcie, ja tylko wykonuję swoją pracę.
Ps. Dziś nie piję. Pierwszy raz od ho ho. Święto normalnie. Trzeba to oblać.
powiedzaaaaa, sobota, 25 lutego 2012
Comments