top of page
powiedzaaaaa

Z rejonu: wyższa pierdolencja

Wjechałem na parking pewnej firmy z damskim imieniem w nazwie, a tuż za mną 2-drzwiowy Mercedes. Wziąłem paczkę, a z Merola wyszła kobita koło 60-tki, odpicowana jak na wesele i widząc paczkę w mych rękach, pyta "jakąś przesyłkę pan ma?". Połączyłem fakty: skoro się pyta jak o swoje i skoro to Mercedes a nie Corsa i skoro firma nosi imię kobiety... to pewnie mam do czynienia z jej właścicielką, choć pierwsze widzę. Połączenie owych faktów w całość nie zmieniło jednak mojego chamstwa w kulturę, więc powiedziałem z elokwencją godną absolwenta polonistyki "ta, ale... nie" i machnąłem na ów panią ręką, że niby "nie zawracaj se pani głowy". Paczka bowiem zaadresowana była do pani I., która w omawianej firmie robi za sprzątaczkę. Wlazłem do budynku, gdzie znana mi sekretarka rozmawiała właśnie przez telefon. Spytałem czy jest pani I., na co usłyszałem standardową odpowiedź "jest, zaraz zawołam". Tuż za mną do pokoju weszła kobita z Merola. - Pytam się pana o paczkę, a pan mi ucieka. - A, bo to nie do pani paczka, tylko do pani I. - Ale pani I. tu nie mieszka! - odpowiedziała wkurwiona. Olałem ją znowu i czekałem, aż sekretarka skończy gadać i zawoła adresatkę paczki. Trwało to z minutę, więc w trakcie tych 60 sekund poczyniłem pewne rozważania nad panią z Merola. O cóż się tak wkurwiła? O załatwianie w jej firmie i to w czasie pracy spraw osobistych jej pracowników? Czy może o to, że kasy ma jak lodu, a tu byle śmieć-listonosz zlekceważył jej status społeczny, bo przecie jak bogata, to ukłonić się wypada, czas swój poświecić i pełnym zdaniem odpowiedzi wielmożnej pani udzielić? A może to menopauza i nadmiar krwi w organizmie? Zerkam na nią z boku, jak plebs na arystokrację, jak proletariat na kapitalistów, jak listonosz na szefową firmy. Na mordzie tapeta, ale ja za wiele ryjów widziałem, żeby nie dostrzec pod nią ponad pół wieku srania i mycia rąk. Na twarzy więcej kolorów niż u mnie w całym życiu. Zawsze mnie to zdumiewa. Widzę kobiety z paletą farb, jak malarze jacyś, jak to se pod oczami kreślą impresjonistyczne cienie. Usta jakimś różem oczojebnym maźnięte. Wpływy Warhola? Na ramieniu torba Louis'a Vittona z charakterystycznym logo pomnożonym razy pińćset, z czego za każdy trzeba zapłacić osobno. Taki żarcik, że droga torba. Z torby wyjęta woda mineralna, też nie byle Cisowianka dla śmieci, tylko San Pellegrino po jakieś 4 zł za 0,5 l. Sprawdziłem w necie, bo przecie w sklepach dla biednych nie sprzedają, to skąd mam wiedzieć... Zerkam za okno na tego Mesia. Dżizys, co za marnotrawstwo dać taki samochód starej klępie, której pewnie ktoś będzie musiał wyjechać tyłem z tego parkingu, bo inaczej oszaleje od tych czujników parkowania... W międzyczasie sekretarka skończyła gadać, poszła i wróciła ze sprzątaczką w kwiecistym fartuchu, lekko potem śmierdzącą. Podpisała, wyszedłem. Niby nic się nie stało, niby tylko dwie osoby w budynku gdzieś na planecie Ziemi - a przecież dwa różne światy. 



powiedzaaaaa, czwartek, 15 listopada 2012

36 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z rejonu: XXX

Nie ma to jak rejon. Idę do emeryta z kasą, pukam w drzwi, nikt nie otwiera, więc naciskam klamkę - otwarte. Wchodzę na werandę,...

Comments


bottom of page